Moje niby dzieło jest ani nowe, ani stare.
Znalazłam ramę drewnianej szuflady w składziku u moich rodziców. Jak to rama - brakowało dna. Jak już było dno, to jeszcze poprosiłam o nóżki - miało być niedokładnie, drewno miało być popękane. I tak było. Rama szuflady pokryta była jakąś farbą w kolorze czarnym - jak nic podkład do stylu shabby chic. I jak nic po pomalowaniu akrylami farba ....odparzyła. Trzeba było wziąć szlifierkę i zedrzeć starą farbę. Pyłu było co niemiara!
Po szlifowaniu wyłoniło się piękne drewno. Aż zal było pokrywać farbą kryjącą. Kto widział, ten radził by "pociągnąć" bezbarwnym lakierem. Ale mnie ten chic nie dawał spokoju. Pomalowałam zgodnie ze sztuką/procedurą (jak kto woli) na ciemno, potem ranty wysmarowałam obficie woskiem, a na końcu dałam kilka warstw jasnej farby. Zdarłam to co potrzeba ( i co nie potrzeba przy okazji). Nakleiłam motywy (oczywiście wiejskie), "pocieniowałam", pomalowałam werniksem kilka razy.
Pokazałam tym, co widzieli wersję oczyszczoną i usłyszałam: A czemu ta skrzynia wygląda tak staro?
Czyż to nie najlepszy komplement?
Miłego dnia!